W krainie baśni

"Brothers: A Tale of Two Sons" to jedna z niewielu produkcji, które traktują motyw baśniowości po bożemu. Próżno będziemy tu szukać cukierkowych klimatów i radosnego skakania z kwiatka na
"Brothers: A Tale of Two Sons" to jedna z niewielu produkcji, które traktują motyw baśniowości po bożemu. Próżno będziemy tu szukać cukierkowych klimatów i radosnego skakania z kwiatka na kwiatek. Produkcja studia Starbreeze odwołuje się do korzeni baśni. Choć jest kolorowo i ze stylem, historia ma swój, chwilami bardzo ciężki, kaliber.



Historię poznajemy wyłącznie przez domyślanie się, o co chodzi naszym bohaterom. Postacie z prezentowanego nam świata nie porozumiewają się znanym nam językiem. Usłyszymy raczej znaczące stęknięcia i pokrzykiwania rodem z gry "The Sims". Nietrudno zgadnąć jednak motywacje i zrozumieć relacje pomiędzy bohaterami. Protagonistów mamy bowiem dwóch. To bracia, którzy mieszkają wraz z ojcem w bliżej nieokreślonej wiosce. Pewnego dnia ojciec zapada na ciężką chorobę. Jedynym sposobem na uratowanie rodziciela jest zdobycie magicznego lekarstwa, które znajduje się na szczycie góry. Brzmi znajomo? Tak, "Brothers" to podróż w krainie baśni. I jak każda baśń ma swoje momenty uroku, wzruszenia, a nawet – swego rodzaju katharsis. 



Starbreeze dokonało rzeczy mało spotykanej w grach. Za pomocą prostych środków zdołało ująć perfekcyjnie baśń w jej pierwotnym wymiarze, czyli tym niejednokrotnie mało sympatycznym, zwłaszcza pod koniec. Tu nie wiemy, w jakim świecie jesteśmy, ale tym bliżej fantastycznego. Spotykamy na przykład zapłakanego trolla, który zresztą pomaga nam przedostać się nieco wyżej. Choć oprawa graficzna jest ciepła, jesienna i okraszona fantastyczną muzyką z okolic Loreeny McKennitt, ten senny klimat jest tylko pozorny. Starbreeze raz po raz udowadnia, że za pomocą prostych środków chce zarówno opowiedzieć nam baśń, jak i emocjonalnie zniszczyć. Już na samym początku widzimy wspomnianego trolla, ale prawdziwym zgrzytem jest zabranie piłeczki pewnej dziewczynce. Piłkę wrzucamy do studni i odchodzimy swoją drogą, odprowadzani przez żałosny płacz małego dziecka.



Sama gra nie jest szczególnie trudna. To miks etapów zręcznościowych i logicznych bardzo małego kalibru. Nie zdarzy się Wam, że utkniecie w jednym miejscu. Na każdym kroku "Brothers" przypomina, że nie jest skoncentrowane na mechanice, statystykach, że pierwsze skrzypce gra tu co innego – historia.

Sterowanie to ciekawa sprawa i świetne ćwiczenie na synchronizację półkul mózgowych. Braćmi poruszamy się jednocześnie. Wyobraźmy sobie, że nasz pad podzielony jest na dwie połowy. Lewy analog i lewy trigger to jeden bohater, prawy – jego młodszy brat. Niejednokrotnie sukces w danej sekwencji zręcznościowej zależy od tego, czy potrafimy synchronizować nie tyle działania braci, co swoje. Kto potyka się na prostej drodze, będzie miał problemy i tutaj, choć zadania do najtrudniejszych nie należą. Ot, przeskakiwanie z półki na półkę czy przenoszenie różnych rzeczy.



Nasi bracia różnią się między sobą nie tylko wzrostem i wiekiem, lecz także możliwościami i charakterem. Starszy jest bardziej rozważny, ostrożny, jakby zdawał sobie sprawę z wagi ich podróży. To młodszy ochlapuje wodą wieśniaka, by go obudzić. Starszy, mimo że chce tego samego, pociąga go nieśmiało za rękaw. Młodszy brat to zresztą psotnik i złośliwiec. Zdarza mu się plunąć do studni czy bawić w puszczanie kaczek. Ale i on ma swoje smutki. Gdy utonęła matka braci, to on – jak dowiadujemy się w prologu – był przy niej i przez swój strach przed wodą nie mógł jej pomóc. 



Podróż po lekarstwo zaniesie nas w różne miejsca. Choć teoretycznie wspinamy się na szczyt góry, Starbreeze zdołało nam przy okazji zafundować masę urokliwych i niepokojących miejscówek. Ciepłe, jesienne pejzaże okolic farmy i wioski szybko ustępują tajemniczym jaskiniom pełnym dziwnej maszynerii. A napotkamy jeszcze niejedną zmianę atmosfery. Do tego w wybranych miejscach nasi bracia mogą sobie przysiąść na ławeczce tak, by twórcy mogli zaprezentować nam iście rubensowski pejzaż jesienny...



Rozegranie "Brothers: A Tale of Two Sons" to raptem trzy godziny gry. Ale dzięki staraniom Starbreeze nie czujemy, że gra jest krótka. Nie irytuje też fakt, że zakończenie się przeciąga. Wszystko w tej produkcji gra i zaprojektowane jest niemal perfekcyjnie. To pełna opowieść, rodem z wczesnych edycji baśni braci Grimm. Całkowicie bezpretensjonalnie "Brothers" przypomina nam, że taka opowieść to tak naprawdę mit ubrany dla niepoznaki w baśniowe szaty. I jak prawdziwa baśń, jest równie wesoła co zbiorowa mogiła. Przegapić taką grę to grzech nie do wybaczenia.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niezależne gry, które wydawało się, że już są prawie na wymarciu, w ostatnim czasie przeżywają drugą... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones